Strona główna

czwartek, 19 lipca 2012

O traktowaniu książek

Karta tytułowa jednego z późniejszych wydań "Philobiblonu".
Na początku XIV wieku sławny bibliofil Richard de Bury tak pisał w Philobiblonie o książek traktowaniu (przekład Jana Kasprowicza):

(...) Widzieliście może tego rodzaju lekkomyślnego chłystka, jak postępuje sobie bałwan ten przy czytaniu, jak zimą w czasie mrozu, z zakatarzonym i mokrym siada nosem, jak nie myśli o tym, aby go wytrzeć i plugawymi smarkami nie zapaskudzić książki przed nim leżącej. Że też, Panie Boże, zamiast książki, nie dano mu raczej fartucha i ścierki.

Paznokcie ma pełne cuchnącego brudu, czarnego jak sadza i nimi o to zaznacza sobie dogadzający mu ustęp z książki. Rozdziela pomiędzy rozmaite kartki niezliczoną ilość słomek z wystającymi końcami, aby istny siennik przypominał mu to, czego pamięć jego zachować nie zdoła. Ponieważ książki nie mają takiego żołądka, któryby słomę tę strawił, wypycha ona nasamprzód książkę z jej oprawy, żeby w końcu zgnić zapomniana.

Nie wstydzi się śmierdziel taki jeść owoców i sera nad otwartą książką albo każe spacerować szklance to po jednej, to po drugiej stronicy, a nie mając swej dziadowskiej sakwy pod ręką, pozostawia w książce resztki obiadu. Gada bez przerwy, zajmuje czas kolegom nieustannym szczekaniem i racząc ich kupą zdań, wszelkiego pozbawionych sensu, opluwa śliną książkę otwartą położoną na kolanach. Ba, w ferworze wymachując rękami, opiera się na książce i po krótkim rozkoszowaniu się wiedzą w długą zapada drzemkę, a potem budząc się i naciągając brwi, miętosi marginesy książki nie bez małej dla książki tej szkody. (...)

Istnieją też bezwstydni młodzi ludzie, którym szczególnie należałoby zakazać dotykania się książki, zaledwie bowiem nauczyli się odcyfrowywać litery a już bawią się w nieszczęśliwych komentatorów tych tomów przecudnych, które im powierzono; a gdzie dawniej szeroki był margines naokoło tekstu, widać obecnie potworny alfabet, albo jakąś inną bezwstydność tak jak przedstawia się ich wyobraźni i jak ją w czelności swej maluje cyniczne pióro. Tam jakiś łacinnik, tam sofista tam inny niedowarzony jakiś pisarek próbuje zręczności swego pióra i w ten sposób widzimy bardzo często że najpiękniejsze księgi tracą wartość i pożyteczność. Istnieje także pewien gatunek złodziei, w wysokim stopniu kaleczących księgi, ponieważ, dla napisania listu, obcinają brzegi stronie i odgryzają nawet kartki ochronne. Świętokradztwo takie powinno być pod grozą klątwy zakazane.

Przyzwoitość wymaga, iżby uczniowie opuszczając refektarz, myli sobie ręce i zakurzonymi palcami nie brudzili oprawy księgi lub stronic. Wrzeszczący dzieciak nie powinien też przypatrywać się miniaturom początkowych liter rozdziałów i wilgotnymi łapami zbeszczeszczać pergaminu, bo dziecko dotyka się wszystkiego co widzi.

Ponadto laików obojętnie patrzących na książkę wywróconą grzbietem do góry, jako że niby leży dobrze, winno się uważać za niegodnych wszelkiego obcowania z książką. (...)


Tak to dzisiaj wyręczył mnie wychowawca i kanclerz angielskiego króla. Jeśli się spodobało, to resztę można znaleźć w sieci.

Jeszcze kilka wierszyków znajdywanych na kartach starych foliałów:

Kto książki złośliwie mi kradnie lub psuje,
Niech go diabeł porwie i srodze skatuje!

Kto karty zagina, czy latem czy wiosną,
Niech uszy mu długie jak osłu wyrosną!

Kto książki smaruje lub skazy w nich czyni,
Ten ryj zamiast gęby niech ma na kształt świni!

Kto książki łamie i karty wydziera,
Ten śmiercią najsroższą niech prędko umiera!

Ot, co! A w przygotowaniu między innymi większy artykuł o książkach na sesji RPG.